Rozbrojenie, czyli wiara, że im mniej oręża, tym mniej przemocy

W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Europa szczyciła się wysoce rozbudowaną siecią porozumień rozbrojeniowych i budowy zaufania. Nie zapobiegły one wszakże rozpętaniu przez Rosję w 2022 r. najbardziej niszczycielskiej z wojen na kontynencie europejskim od czasu II wojny światowej. Wznieciła ją Rosja przeciw państwu, które w 1994 r. dobrowolnie zrezygnowało z broni jądrowej. Nie brakło więc głosów, że rozbrojenie to ułuda bezpieczeństwa, a najlepszą rękojmią nietykalności jest posiadanie własnego arsenału nuklearnego (casus KRLD). Czy Rosja stała sie grabarzem doktryny rozbrojenia we współczesnym świecie?

Pogląd, że ograniczenie zbrojeń i ich redukcja jest sposobem wzmacniania bezpieczeństwa międzynarodowego ukształtował się późno – u progu dwudziestego wieku. Wielką w tym rolę odegrał Polak – Jan Gottlieb Bloch. Nazywa się go często w literaturze fachowej ojcem nowoczesnego pacyfizmu, dojrzałej polemologii, ale także doktryny powszechnego rozbrojenia. Podobnie, jak choćby Rafał Lemkin, jest w Polsce postacią wciąż niedocenianą (i nieuhonorowaną, bo ma ulicę swojego imienia tylko w Łodzi). W swoim wielotomowym dziele: „Przyszła wojna pod względem technicznym, ekonomicznym i politycznym” zakończonym w 1898 r. wykazał bezsensowność wojen, ich dewastacyjne skutki dla społeczeństw i gospodarek, wynikające z nieokiełznanego wyścigu zbrojeń i nowych śmiercionośnych technologii. Lektura dzieła Blocha zainspirowała Mikołaja II do wystąpienia z inicjatywą zwołania haskiej konferencji pokojowej w 1899 r. (Bloch wziął w niej udział jako osobisty gość cara Rosji). Pierwsza i druga (w 1907 r.) konferencje haskie były pionierskimi platformami dyskusji o rozbrojeniu i pokojowym rozstrzyganiu sporów. Przeprowadzenie trzeciej konferencji haskiej uniemożliwił wybuch I Wojny Światowej.

Konferencje haskie pod względem rozbrojeniowym przyniosły niewiele, bo jedynie uzgodnienia o nieużywaniu balonów do zrzucania pocisków i ładunków wybuchowych oraz zakaz stosowania gazów trujących (bardziej znaczące były ustalenia dotyczące zasad prowadzenia działań zbrojnych i konwencje arbitrażowe). Od konferencji haskich przyjęto wszakże opisywać historię rozbrojenia (gwoli uczciwości niektórzy twierdzą, że pierwszym aktem rozbrojeniowym była umowa strasburska z 1675 r. między Francją i Rzeszą Niemiecką zakazująca używania substancji trujących na polu walki). Wcześniej jeśli rozbrajano, to głównie pokonanych w wojnach i podbijanych w ekspansjach.

Doktryna traktująca rozbrojenie jako instrument polityki zagranicznej (bezpieczeństwa) przyniosła znaczne zaabsorbowanie korpusu dyplomatycznego negocjacjami w tej dziedzinie, ukształtowaniem całkiem solidnych zespołów kadrowych (i instytucjonalnych) w emeszetach USA, Rosji i większości państw europejskich.

Traktat Wersalski rozbroił Niemcy, ale zawierał klauzulę, która do kroków rozbrojeniowych zobowiązywała w perspektywie inne mocarstwa, a utworzona wtedy Liga Narodów miała już cel rozbrojenia wpisany do swego statutu.

W okresie międzywojennym wymierne rezultaty osiągnięto w ograniczaniu zbrojeń morskich. Konferencje w Waszyngtonie (l. 1921-1922), Genewie (1927 r.), Londynie (1930 r. i 1935 r.) przyniosły zobowiązania traktatowe ograniczające parytetowo floty wojenne USA, Wlk. Brytanii (i dominiów), Japonii, Francji oraz Włoch. Japonia, która drugiego traktatu londyńskiego nie podpisała, postanowiła rozbroić na własną rękę swojego najgroźniejszego rywala na Pacyfiku atakując Pearl Harbor w 1941 r. Doświadczenia operacji morskich II Wojny Światowej nie mobilizowały po jej zakończeniu do rozwijania koncepcji ograniczenia zbrojeń morskich. Koncepcja ta okazała się na razie historycznie ważną, ale współcześnie ślepą uliczką rozbrojenia.

Niepowodzeniem zakończyły się próby ograniczenia zbrojeń lądowych w ramach Ligi Narodów. Tymczasową komisję do spraw zbrojeń powołano tam jeszcze w 1921 r. i choć uzgodnienia w jej ramach nigdy nie zostały sformalizowane, to dyskutowana tam idea zakazu broni chemicznej i biologicznej w konfliktach zbrojnych znalazła odzwierciedlenie w Protokole genewskim z 1925 r. Nową stałą komisję rozbrojeniową powołano w 1926 r. A duże nadzieje wiązano ze zwołaną w 1932 r. Konferencją Rozbrojeniową. Pracowała ona do 1937 r., ale już w 1933 r., kiedy po dojściu Hitlera do władzy Niemcy zaczęły domagać się równouprawnienia w zbrojeniach i opuściły pod pretekstem braku rezultatów Konferencję i samą Ligę Narodów, jej losy były przesądzone. Zakończyła bezowocnie swoje prace w 1937 r. Nb. Polska złożyła na jej forum ciekawą koncepcyjnie propozycję w sprawie tzw. rozbrojenia moralnego. Wyprzedzała ona swój czas. Przydałaby się być może w dobie dzisiejszej.

Postulat rozbrojenia wrócił ze świeżą siłą po II wojnie Światowej. Karta Narodów Zjednoczonych wpisała rozbrojeniową rolę zarówno do zadań Rady Bezpieczeństwa, jak i Zgromadzenia Ogólnego. Wyzwaniem było pojawienie się w arsenale nowego rodzaju broni – broni nuklearnej. W 1946 r. Zgromadzenie Ogólne powołało w celu jego podjęcia Komisję Energii Atomowej. Zderzyły się na jej forum dwa podejścia do wyzwania nuklearnego. Stany Zjednoczone w Planie Barucha przedłożyły koncepcję międzynarodowej kontroli nad energią nuklearną, odrzuconą przez ZSRR pod pretekstem, że zalegitymizowałaby ona amerykański monopol na posiadanie broni jądrowej. ZSRR chciał całkowitego rozbrojenia nuklearnego. Powołana przez Radę Bezpieczeństwa w 1947 r. Komisja do spraw zbrojeń konwencjonalnych, również ugrzęzła w sporach amerykańsko-sowieckich.

W 1952 r. Rada Bezpieczeństwa zaproponowała nowy format rozbrojeniowych prac – Komisję Rozbrojeniową. W 1960 r. z woli wielkich mocarstw wyłoniono tzw. Komitet Rozbrojeniowy dziesięciu państw, który miał stać się organem negocjacyjnym. Te formaty ulegały kilkukrotnym przekształceniom. W latach 1962-1968 działał Komitet Rozbrojeniowy 18 państw, w latach 1969-1978 Konferencja Komitetu Rozbrojeniowego, a od 1979 r. działa pod egidą ONZ Konferencja Rozbrojeniowa.

Powojenny wyścig zbrojeń nabrał niespotykanego w historii rozmachu. Doprowadził do wyposażenia armii państw świata (USA i ZSRR w pierwszym rzędzie) w kilkadziesiąt tysięcy głowic nuklearnych, mnogość środków jej przenoszenia zdolnych trafić każdy zakątek ziemi. Do tego dochodziły ogromne zapasy innych środków masowego rażenia, setki tysięcy czołgów i innej broni konwencjonalnej. Polityczne i ideologiczne spory czyniły wybuch nowej wojny światowej realną perspektywą nawet w wyniku błędnego odczytania intencji adwersarza, a stopień nasycenia śmiercionośną bronią groził zagładą świata choćby w przypadku awarii techniki czy swoistego „samozapłonu”.

Rozbrojenie stało się w czasie zimnej wojny najistotniejszą platformą dialogu międzynarodowego. Rzesze dyplomatów były zaangażowane w prowadzenie rokowań rozbrojeniowych. I to dyplomatów najwyższej klasy. Do rozbrojenia kierowano najsprawniejszych. Bo i materia od strony czysto technicznej była wysoce skomplikowana. Nie było im łatwo. Między Wschodem a Zachodem wyrósł mur nieufności. Stanowiska stron i przedkładane propozycje analizowane były ze skrajną podejrzliwością. Obawiano się wzajemnie, że druga strona dąży pod płaszczykiem propozycji rozbrojeniowych do uzyskania jednostronnych korzyści, „wykiwania” przeciwnika. Rokowania rozbrojeniowe wymagały czasu i cierpliwości. Długimi godzinami rozprawiano o, wydawałoby się, mało znaczących szczegółach.

Geopolityka powodowała, że Wschód i Zachód polegały w swoich doktrynach wojskowych na różnych czynnikach kształtujących rozmiar i rozmieszczenie potencjałów wojskowych. Wschód mógł skomasować w Europie olbrzymi potencjał konwencjonalny, Zachód zaś bazował obronę na zdolności do szybkiego przerzutu wojsk amerykańskich. ZSRR rozwijał potencjał nuklearny w oparciu o rakiety balistyczne bazowania lądowego. USA musiały stawiać na siły morskie i powietrzne (zwłaszcza w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych). W końcu lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych narzucała się już z całą oczywistością koncepcja parytetu w rozważaniu kształtu porozumień. Pomogła ona okiełznać strategiczne zbrojenia nuklearne. Ale w rozbrojeniu konwencjonalnym ugruntowała się dopiero w końcu lat osiemdziesiątych.

Nie brakowało w ośrodkach decyzyjnych, i to po obu stronach, postaw cynicznych. Jeden z polskich wysokich dowódców wojskowych mawiał w gronie prywatnym jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych, że całe to rozbrojenie to rozgrywka propagandowa między Moskwą i Waszyngtonem. „Każdy chce przekonać światową opinię publiczną, że chce pokoju bardziej niż druga strona, ale cały czas zbroi się na potęgę”. Wielu wszakże dyplomatów rozbrojeniowych traktowało swoją pracę jako misję. Każdy sukces na polu rozbrojenia mógł uchodzić za wkład w łagodzenie napięcia międzynarodowego, zmniejszanie ryzyka wojny, budowanie wzajemnego zaufania.

W latach sześćdziesiątych na niwie rozbrojeniowej osiągnięto już realne postępy. W 1963 r. zawarto traktat o częściowym zakazie prób nuklearnych. Traktat z Tlatelolco wynegocjowany w 1967 r. czynił Amerykę Łacińską strefą wolną od broni atomowej. W 1968 r. podpisano Traktat o nieproliferacji broni nuklearnej.

Kontrola zbrojeń nuklearnych nabrała niezłej dynamiki w latach siedemdziesiątych za sprawą dwustronnych negocjacji między ZSRR i USA. Był to czas odprężenia. W 1972 r. uzgodniono porozumienie SALT I (zamrażające liczbę wyrzutni międzykontynentalnych rakiet balistycznych bazowania lądowego i morskiego) i traktat o obronie antybalistycznej. W 1979 r. podpisano traktat SALT II wprowadzający limity na wyrzutnie rakiet międzykontynentalnych i ciężkie bombowce oraz limity na liczbę pocisków wielogłowicowych. A w 1975 r. została zawarta powszechna konwencja zakazująca broń biologiczną. Ruszyły w 1973 r. negocjacje między państwami NATO i Układu Warszawskiego o ograniczeniu broni konwencjonalnej w Europie Środkowej. Szybko jednak pogrążyły się w impasie (zakończono je w 1989 r. bez rezultatu).

W latach 80-ych po ciężkim kryzysie w relacjach ZSRR z USA w połowie dekady udało się przełamać impas i doprowadzić do podpisania w 1987 r. traktatu INF eliminującego rakietową broń krótkiego i średniego zasięgu. Konferencja sztokholmska KBWE przyjęła w 1986 r. istotny pakiet środków budowy zaufania w Europie, wprowadzając m.in. możliwość przeprowadzania inspekcji na miejscu.

Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku to złoty okres rozbrojenia. ZSRR przygnieciony ciężarem zbrojeń poszedł na daleko idące redukcje zbrojeń konwencjonalnych w Europie w Traktacie CFE z 1990 r. Dokumenty wiedeńskie 1990 i 1992 r. wynosiły na nowy poziom środki budowy zaufania. W 1992 r. państwa NATO i byłego Układu Warszawskiego podpisały Traktat o otwartych przestworzach, zezwalając na inspekcję z powietrza swojego terytorium. Ambitne cele realizowano na polu rozbrojenia strategicznego między Rosją i USA. W 1991 r. podpisano traktat START I przewidujący wprowadzenie limitów dla głowic nuklearnych (po 6 tys. sztuk) i środków przenoszenia (po 1600 jednostek). START II z 1993 r. obniżał pułapy głowic do jeszcze niższych wartości (3000 do 3500 sztuk), ale nigdy nie wszedł w życie. SORT z 2002 r. redukował je jeszcze bardziej, a został zastąpiony w 2010 r. przez nowy traktat START (który miał obowiązywać do 2021 r.). W 1996 r. udało się wynegocjować traktat o całkowitym zakazie prób jądrowych. Nie nabrał on niestety mocy prawnej. W 1993 r. podpisano konwencję o zakazie broni chemicznej, która weszła w życie w 1997 r.

Ale też od lat dziewięćdziesiątych, po upadku ZSRR i z końcem zimnej wojny, rozbrojenie przestało mieć już tak egzystencjalny wymiar jak poprzednio. Nie istniały wtedy poważne polityczne przesłanki używania nagromadzonych potencjałów. Większość, i to zdecydowaną, konfliktów zbrojnych zaczęły stanowić konflikty wewnętrzne, wojny domowe. Pojawiły się wojny „między ludami”, w których głównym narzędziem stała się broń lekka, strzelecka.

W nowym milenium rozbrojenie pogrążyło się w kryzysie. Jedynym jasnym płomieniem było zawarcie w 2017 r. traktatu o całkowitym zakazie broni nuklearnej. Wszedł on w życie w 2012 r., ale jest ignorowany przez mocarstwa nuklearne i wiele państw zachodnich.

Załamały się zawarte w latach dziewięćdziesiątych porozumienia. Rosja zawiesiła stosowanie Traktatu CFE. Swoimi naruszeniami zmusiła USA do denonsacji Traktatu INF. USA wyszły także (a za nimi Rosja) z Traktatu o otwartych przestworzach. Zaledwie na dwa dni przed formalnym wygaśnięciem udało się w 2021 r. przedłużyć stosowanie Traktatu START (na kolejne pięć lat). Rosja znalazła się na cenzurowanym za użycie broni chemicznej („Nowiczok”). Utworzony w 1991 r. rejestr broni konwencjonalnej nie stał się jeszcze w pełni uniwersalnym narzędziem (jedna trzecia państw żadnych danych dostarczać nie chce), a Protokół SALW z 2001 r. nie zatamował jeszcze skutecznie nielegalnego przepływu broni lekkiej i małokalibrowej w świecie.

W latach dziewięćdziesiątych mawiano, że porozumienia w rodzaju CFE czy Otwartych Przestworzy stanowią trwały fundament bezpieczeństwa europejskiego, że są gwarancją stabilności na stulecia. Pisane wtedy rozbrojeniowe postylle mogą dziś razić nadmiernym entuzjazmem i naiwnością. Okazało się, że stabilność się względnie utrzymywała, a porządek nie rozpadał, mimo że Rosja nie chciała czuć się wiązana porozumieniami rozbrojeniowymi (miała także „gdzieś”, jeśli nie literę, to na pewno ducha dokumentu wiedeńskiego o środkach budowy zaufania). Traktowała je jako gorset w uprawianiu polityki z pozycji siły w swoim najbliższym otoczeniu (wojna z Gruzją w 2008 r. czy z Ukrainą w 2014 r.), a przede wszystkim swoje odejście od porozumień wykorzystywała jako element szantażu psychopolitycznego wobec Zachodu. A rosyjska agresja na Ukrainę w 2022 r. przekreślała cały dorobek rozbrojenia. Przynajmniej w Rosji kultura rozbrojeniowa trwałej inhibicji przed instynktem przemocy nie wykształciła.

W tak poważnym kryzysie światowy system rokowań rozbrojeniowych nie znalazł się od lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy kreskę na rozbrojeniu postawiły Niemcy (i Japonia).

W 1997 r., kiedy szefowałem wydziałowi politycznemu Departamentu Systemu Narodów Zjednoczonych MSZ, powierzono mi rolę krajowego koordynatora implementacji Konwencji o zakazie broni chemicznej. Konwencja wchodziła wtedy w życie, trzeba było nam przygotować odpowiednie akty prawne i stworzyć mechanizmy realizacji jej postanowień. Musiałem opanować podstawową wiedzę o chemii, związkach chemicznych i technologiach przemysłowych. A chemia nigdy nie należała do moich ulubionych przedmiotów szkolnych.

Państwa-strony składały wtedy deklaracje o nieposiadaniu lub posiadaniu zasobów broni podlegających likwidacji. Zawsze przy deklarowaniu danych wojskowych na mocy porozumień międzynarodowych pojawia się problem, na ile deklarowane informacje odpowiadają stanowi faktycznemu. I zawsze trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy dane przedkładane przez państwa są wiarygodne. Konwencja o zakazie broni chemicznej stanowiła bezprecedensowe wyzwanie. Bo tak w istocie była ona konwencją o ograniczeniu przemysłu chemicznego. A dane o podlegających Konwencji związkach chemicznych (i ich prekursorach), ich produkcji i handlu nimi pochodzą przecież nie tylko od podmiotów państwowych, ale i prywatnych. W przypadku żadnej innej umowy rozbrojeniowej, z którą w długim moim doświadczeniu zawodowym miałem do czynienia, nie spotkałem się z tyloma sceptycznymi komentarzami ekspertów w haskiej siedzibie Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej odnośnie do wiarygodności przedłożonych informacji. „Oj, kuglują i będą kuglować” – słyszałem. Kiedy więc po latach wypłynęła sprawa użycia „nowiczoka”, wszystkie te ówczesne szepty odżyły w mojej pamięci. Uświadomiły prawdę, że powszechne zakazy broni masowego rażenia (także nuklearnej i biologicznej) wymagają przede wszystkim elementarnego zaufania politycznego, które przekracza zdolności, jaką oferują istniejące techniki i procedury weryfikacyjne, choćby najbardziej wnikliwe i rygorystyczne. Żadna preskrypcja nie będzie skuteczna, jeśli nie towarzyszy jej zaufanie. Ten brak zaufania zahamował postępy w negocjacjach rozbrojeniowych na wielu kierunkach. Genewska konferencja rozbrojeniowa stała się już u progu naszego milenium symbolem marazmu.

A mimo wszystko rozbrojenie jest zachodu dyplomatycznego warte. Prometejskie marzenie Blocha o powszechnym rozbrojeniu nie powinno przestawać inspirować dyplomatów.

Jako szef delegacji polskiej na rokowania w sprawie zakazu min przeciwpiechotnych (Oslo, wrzesień 1997 r.)